W ramach promocji łódzkich zespołów: TheStylacja

Znajdź więcej wykonawców takich jak The Stylacja w Myspace Muzyka

poniedziałek, 17 stycznia 2011

A g... mnie to obchodzi!

Mam wrażenie, że tak właśnie myśli 99.9% posiadaczy psów w miastach. To, co zobaczyłam dzisiaj po wyjściu z domu sprawiło, że zagotowało się we mnie jak w kociołku. Ja rozumiem, że są ludzie, którzy kochają psy i traktują je jak członków rodziny. Ja rozumiem, że w mieście każdy tęskni za jakimś elementem natury, i tym elementem staje się jakieś zwierzę, najczęściej pies właśnie. Rozumiem też to, że w mieście trudno o własny ogródek, tudzież własny, nie dzielony z nikim innym kawałek ziemi, bo przecież większość życia w mieście toczy się w blokach lub kamienicach, gdzie o własny teren trudno. Rozumiem również, że z braku tegoż własnego terenu korzysta się z terenów wspólnych, czyli ulic, parków itd, by swego pupilka wyprowadzić na spacer. Ja to naprawdę ROZUMIEM. Ale, do cholery, NIE ROZUMIEM, dlaczego pupilek jest najukochańszą istotą na świecie, zaraz za (a czasem i przed) własnymi dziećmi, ale jego kupa staje się już własnością niczyją, żeby nie powiedzieć wspólnym problemem.

To, co odkrył stopniały śnieg i co dzisiaj ukazało się moim zdumionym oczom, można nazwać tylko w jeden sposób: wielka kupa gówna. Chodnikiem przejść się nie da, w parku zapomnijmy o kawałku nie zafajdanej ścieżki, o trawniku to już w ogóle nie wspomnę. No przecież ludzie kochani! Miło się wam spaceruje między psimi odchodami? Bo mi i moim dzieciom nieszczególnie! Ciężko wziąć woreczek foliowy i rękawiczkę, żeby posprzątać po swoim piesku? Tak dużo to waży? Ręce opadają, naprawdę.

Całe życie dorastałam wśród zwierząt, bo mieszkałam w domku z ogródkiem, gdzie zwierzęta te, załatwiając swoje potrzeby, nie dostarczały wątpliwych atrakcji zapachowo-wizualnych innym ludziom. Teraz mieszkam w kamienicy, i chociaż nadal lubię zwierzęta, nigdy nie zdecydowałabym się na trzymanie psa w mieszkaniu, ze względu na brak miejsca i świadomość, że życie pieska na drugim piętrze kamienicy wcale rajem by nie było. Mamy wprawdzie podwórko, zamykaną bramę itd, ale... no właśnie, moi sąsiedzi uważają, że podwórko nie należy już do nich, i po swoich pupilach również nie sprzątają (dzisiejsze dojście do samochodu było dzisiaj dla mnie nie lada wyzwaniem, żeby nie poślizgnąć się na kupie). Ja jakaś nieprzystosowana do życia w społeczeństwie chyba jestem, bo ja bym kupy swojego zwierzaka nie zostawiła, zwłaszcza mając świadomość, że może się nią zająć małe dziecko sąsiadów.

I tak oto, z umiarkowanej entuzjastki trzymania zwierząt w mieszkaniach stałam się gorącą zwolenniczką hasła: nie stać cię na domek z ogródkiem? Zapomnij o zwierzaku! Albo po nim sprzątaj!

Mam świadomość, że istnieją ludzie, którym kupa ich pieska nie straszna, ale mam również świadomość, że to znikomy ułamek wszystkich miłośników psów.

Z drugiej strony takich, jak ci opisani w tym artykule, oddałabym mistrzowi małodobremu, który wyciskałby z nich życie przez co najmniej trzy dni, ku niebywałej uciesze gawiedzi.

Pozdrawiam, Sylwia

12 komentarzy:

  1. 100 % prawdy w tym, co piszesz! Ja nie wypuszczam dzieci na własne podwórko, bo ich miejsce zabaw stało się wychodkiem dla wszystkich psów z okolicy ze względu na ostatnią ostoję trawnika w tym miejscu !@#$ A sąsiadki dziwią się czemu chodzę do parku trochę dalej zamiast tak blisko, pod własne okna. No to jednej z nich właśnie ostatnio pokazałam, jak jej piesiunio stawia kloca na ogrodzeniu piaskowicy :/ A to co odkrył śnieg wskazuje, że żyjemy po prostu w szambie!
    No to sobie pogadałam. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Darheno, współczuję! I rozumiem...
    Oczywiście kocham swoje zwierzaki! I traktuję jak członków rodziny ;-) Ale - mam domek z dużym ogrodem i "nasze kupy są naszym problemem" ;-)
    Faktycznie spod stopniałego śniegu wychynęły... miny! U mnie też. Ja ich teraz nie sprzątam, bo nie muszę. Ale od wiosny do jesieni raz w tygodniu, uzbrojona w rękawiczki i worek foliowy - owszem. Mimo iż moje panienki skromnie załatwiają potrzeby po kątach... i w zasadzie nie musiałabym.
    Tym bardziej sprzątałabym, jeśli nie byłabym u siebie. MOże nie jest to najprzyjemniejsze, ale... No właśnie - to kwestia kultury. Kwestia wychowania psa, żeby nie sadził kupsztola na środku chodnika... Ta sama świadomość, która nie pozwala palić w piecu PET-ami i śmieciami, wylewać zawartości szamba do rowu czy wyrzucać niedopałka (jeśli już ktoś tkwi w szponach nałogu...). I parkować jak mi wygodnie, nie myśląc o innych...
    I śmiem twierdzić, że z tą kulturą w naszym kraju kiepsko. Nie tylko w kwestii "psiej", ale w wielu innych. Ogólnie każdy ma wszystko w d***...
    Ale czy naprawdę każdy?
    Nie. Na szczęscie nie każdy ;-)
    Ściskam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Sylwio !
    Nie potrafię tego wytłumaczyć, ja mieszkając w Warszawie w Centrum już w 88 roku sprzatałam po swoim psie (nie było to miłe piesek rasy Dog - Arlekin) ale rozumiłam,że wejście w taką dużą k... to nic przyjemnego. Teraz są zestawy do sprzatnia, specjalne kosze na odchody więc w czym problem - sprząta się po dziecku, sprząta się po psie, "slalom" między g... to nic przyjemniego, jak będzie cieplej dojdzie jeszcze zapach...

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja droga, rozumiem cię w 100% ale co powiesz na to, ja mieszkam w domku z ogrodem obecnie psów nie posiadam ale jak były to zawsze załatwiały swoje potrzeby na naszym placu, i dziennie się sprzątało. Mieszkamy na przeciw boiska to znaczy takiej polanki gdzie latem jest piękna zielona trawa, a od nie dawna pobudowały się u nas nowe domki nie obrażając nikogo zamieszkali tam ludzie "dystyngowani" którzy właśnie wyprowadzają swoje pieski na tą naszą polanke lub spacerują nam pod oknami a pieski załatwiają się pod naszym płotem! Szkoda gadać czasem to nie mam sił żeby się denerwować. Pozdrawiam Was ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz nie mam tegoż problemu -jednak rowniez uwazam iz kazdy powinien sprzatac po swoim pupilu!Jak w ,małym księciu...''oswioiłes -wziąłłeś równiez na siebie obowiązek..
    Pozdrówka ciepłe-aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj :)
    Dziękuję za odwiedziny na moim blogu oraz za udział w candy :)))
    Pozwolisz, że przysiądę u Ciebie na chwilkę i pooglądam Twoje domowe wnętrze :)

    Co do Twojego postu - lepiej bym tego sama nie napisała! Również dorastałam wśród zwierząt, tato jest weterynarzem więc bywało, że psiaków było nawet 5! Ale nigdy, mimo domku z ogródkiem, nie przypominam sobie bym ja czy ktokolwiek z rodziny lub gości, wszedł w psią kupę. Nawet w swoim ogródku można sprzątać, a nawet trzeba!
    Teraz mieszkam w kamienicy. Od może dwóch miesięcy mamy drugiego psiaka, którego adoptowaliśmy gdy miał 8 miesięcy. Codziennie, 3xdziennie wychodzę z nim na spacer do pobliskiego parku i widzę morze kup!!!
    Możesz mi nie wierzyć, ale jestem chyba jedyną która sprząta po swoim psie... Mam specjalne woreczki, specjalne bo przeznaczone do zabespieczania zabrudzonych pieluch :) to taki dodatkowy gadżet/gratis do paczki pieluszek dla dziecka :) w domu na bieżąco je wyrzucamy więc woreczki wykorzystuję na inne kupki :)))
    I co, można??? JAK NAJBARDZIEJ! :)

    Ale to i tak walka z wiatrakami... niestety...

    Rozpisałam się, przepraszam... postaram się nast. razem troszkę krócej... :)

    Pozdrawiam cieplutko!
    Mariola :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z Tobą w kwestii psiego g..na.
    Tony tego na ulicach. Temat-rzeka.

    Twój blog ładny i nastrojowy. Pozdrawiam :]

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też uwielbiam wiatraki. Są fajne strony www. Jedna z nich na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przylazłam sobie do Ciebie, bo skoro tak stroszymy piórka, to raczej zrozumiałe, że chciałam Cię poznać. Oczywiście, mogłam zrobić to ukradkiem... no cóż...nie w moim stylu.
    Ostatnia Twoja wypowiedź mnie zdołowała...i dodam tylko, że jeżeli myślisz, że na blogu opiszę całe swoje życie i akurat Ty mnie do tego sprowokujesz, to niestety Zonk kompletny. To co robię oprócz tego co pokazuję, to moja brocha i nie będę ani na to utykać ani się tym chwalić, nie wymaga to więcej słów.
    Gówniana sprawa, to niestety poważny problem i dla miessczuchów i wieśniaków. Tym poważniejsza, im pupil większy i więcej wydala:) My już losy ciągniemy kto sprząta te cholerne miny:) Ale masz rację, na własnym podwórku więcej mobilizacji, a w wychodku ogólnodostępnym miłośnicy pupili wychodzą z założenia, że to psia toaleta tak czy siak i krępacja zerowa, bo i tak nikt nic nie powie... a miasto ma budżet to posprząta. Bleee...

    OdpowiedzUsuń
  10. święta prawda,trzeba się nieżle nagimastykować żeby nie wpaść na jakąś minę,cholernie mnie to drazni,chodniki i trawniki są aż brązowe od tego "przybytku"wyfiokowane paniusie z ubranymi czyt:przebranymi pieskami wychodzą na spacerek z pupilkiem który zrobi co swoje,ale posprzątać po nim to już nie łaska,broń boże zwrócić takiej uwagę,pośle złowrogie spojrzenie i dyskutuj tu z taką!

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam dokładnie takie samo wrażenie jak ty, kiedy po roztopach naszym biednym oczom ukazały się "pierwiosnki" w postaci psich kup. Co najgorsze dwa dni później spadło dosłownie trochę śniegu, kupy ledwo co przykryło a dzieci w przypływie radości rzucały się na śnieg robiąc orły... nie chcę wiedzieć, co zastały ich mamy na plecach kurteczek :(

    OdpowiedzUsuń
  12. popieram Ciebie w 100% ja tez na swoim osiedlu mam taka sytuację..

    OdpowiedzUsuń