

Większego wyzwania podjęłam się jednak sama, gdy wszyscy udali się do swoich zajęć (mąż do pracy, Ala do przedszkola, Adaś w objęcia wróżki Przedpołudniowejdrzemki)... i popełniłam... uwaga UWAGA!! Chleb! Na razie nie na zakwasie, tylko na samych drożdżach, ale za to z cebulką. Paznokcie mam poobgryzane z nerwów, czy aby dobrze mi ciasto urośnie, a jak już urosło, kilka siwych włosów przybyło mi od zamartwiania się, czy aby mi z formy nie wyjdzie podczas pieczenia... Wszystko jednak pięknie się udało, mało z dumy nie pękłam, a mąż przyznał mi tytuł Prawdziwej Kury Domowej oraz nadał indiańskie imię Tańcząca z Chlebem. Z tego miejsca szczególne podziękowania ślę Iwonce, czyli Inkwizycji, która swoimi światłymi radami naprowadziła mnie na ścieżkę piekących swój własny chleb. Iwonko, bez Ciebie nigdy by mi się nie udało! Dziękuję! Teraz czas na większe wyzwanie, czyli na ZAKWAS! Mąkę już mam, mam nadzieję, że niebawem będę mogła pochwalić się kolejnym wypiekiem.




Odpoczywając nieco od kuchni, wybrałam się na giełdę staroci, gdzie (między innymi) upolowałam kryształową karafkę i kieliszki do nalewki (które pokażę, gdy będę chwalić się gotowymi już nalewkami). W końcu mam w czym pić swoje własne trunki. Przy okazji, odpowiadając na pytanie Qry Domowej o nalewkę cytrynową, podaję przepis:
Nalewka cytrynowa:
- 2 szklanki cukru
- 3 szklanki wody (zagotować)
- 7 cytryn dokładnie umyć gorącą wodą.
- sok z 3 cytryn.
- 4 obrać i pokroić w plasterki.
- można dodać skórkę z 1/2 cytryny.
Po wlaniu przegotowanej wody z cukrem, cytryną i włożeniu cytryny do (słoika) wymieszać. Odczekać i wlać spirytusu 1/2 litra. Po 3-4 dniach usunąć skórki z cytryny. Po 3-4 tygodniach przefiltrować i rozlać do butelek. Niech postoi tydzień i już można dodawać do herbaty.
.....................
Powiem Wam, że nie mogę ostatnio usiedzieć na miejscu. Wiosna chyba idzie szybkim krokiem, krew szybciej krąży mi w żyłach i nosi mnie niesamowicie. A przecież mróz za oknem ściska jeszcze, ale coś czuję, że to przedśmiertny uścisk Pani Zimy. Z tego noszenia wyszła rzecz dla mnie niesamowita. Każdy ma swoje Wielkie Marzenie. My też takie mamy. Jest nim posiadanie swojego własnego kawałka ziemi, najlepiej z domem, ewentualnie z domkiem letniskowym. I tak oto trafiliśmy na okazję kupna działki w Borach Tucholskich, co dałoby możliwość realizacji tej drugiej wersji (a w dalekiej przyszłości i pierwszej) naszego Wielkiego Marzenia! W sobotę jedziemy ją obejrzeć, chociaż oboje jesteśmy tak nastawieni na kupno, że nie wiem, co musielibyśmy tam zastać, żebyśmy zrezygnowali. Ah, w myślach już urządzam malutki drewniany domek, gdzie spędzalibyśmy lato, a później.... kto wie? Może wynieślibyśmy się tam na zawsze? Trzymajcie kciuki, żeby się udało, bo bardzo się już nastawiłam na to miejsce....
No tak. Miałam napisać o czymś jeszcze i zapomniałam o czym. Tak to jest, gdy jeden post pisze się przez trzy dni. Czy ma ktoś pożyczyć trochę wolnego czasu? Oddam na emeryturze!
Tymczasem pozdrawiam słonecznie!
Sylwia
PS. Już wiem, o czym zapomniałam napisać. Otóż niedawno nabyłam drogą kupna książkę pokazującą różne techniki haftu. Bo to niby się wie, co z czym i do czego, a później tzw. 'babole' wychodzą. Chciałam Wam pokazać jedynie, jakie cudowności w tej książce pokazują oraz co mi w głowie siedzi i do czego serce mi się rwie. Książka nosi tytuł 'Piękne hafty', napisała ją Via Laurie:




Ja widzicie, planów mam mnóstwo. Oby tylko na planach i marzeniach się nie skończyło...