W ramach promocji łódzkich zespołów: TheStylacja

Znajdź więcej wykonawców takich jak The Stylacja w Myspace Muzyka

niedziela, 31 października 2010

Powitanie.

Prawdę mówiąc, założyłam tego bloga pod wpływem chwili (i, przyznaję, kropelki alkoholu :)), napatrzywszy się i nasmakowawszy blogów, których autorki to prawdziwe mistrzynie w budowaniu nastroju, tworzeniu pięknych rzeczy, kształtowaniu magicznej rzeczywistości wokół siebie i w prowadzeniu domu jako takim. Gdzie mi tam do nich... ale inspiruję się, podpatruję, żeby nie powiedzieć, ściągam żywcem (wybaczcie!), ewentualnie z małymi modyfikacjami. Obiecuję, że gdy zamieszczę zdjęcie czegoś ściągniętego, powiem, gdzie to podpatrzyłam; ani myślę sobie przypisywać autorstwa.

Właściwie ten blog miał pokazywać przede wszystkim to, jak mieszkam, miał stanowić swego rodzaju estradę, na której mogłabym publicznie chwalić się swymi, na moją mikromiarę, osiągnięciami w dziedzinie wnętrzarstwa szeroko pojętego. Jednak obawiam się, że stanowić też będzie moją prywatną kozetkę, na której będę mogła oswajać się z życiem, moimi smutkami i radościami, problemami i chwilami beztroski. Scenę, gdzie będę mogła pokazać swoje WNĘTRZE. I miejsce, gdzie może się okazać, że żadnego wnętrza nie ma.

Wracając do wnętrzarstwa: czy jest lepszy powód, by zacząć pisać bloga, niż nowe meble w kuchni? Chyba nie (no, może budowa wymarzonego domu, ale to pozostanie w mojej sferze marzeń już na zawsze), zwłaszcza, iż te meble są wyczekiwane od lat z okładem 8. Bo tyle już mieszkamy w naszym przytulnym mieszkanku, w jednej z mniej zabytkowych łódzkich kamienic. Żałuję, że nie mogę pokazać Wam, jak moja kuchnia wyglądała wcześniej, gdy ten blog ujrzał światło dzienne, remont kuchni już trwał. Mogłam wprawdzie fotografować etapy, ale to jednak nie to samo, co pokazanie dwóch fotek: przed i po. Trudno się mówi, nic już nie poradzę. Mogę opowiedzieć :) Fotki nie są najlepszej jakości, mój aparat ma już swoje lata, niejedno przeszedł (między innymi kilka upadków z rąk mojej 3-letniej córeczki), ale jeszcze niejedno przeżyje, zanim uda mi się namówić męża na zakup lustrzanki ;]. Tymczasem muszę się zadowolić tym co mam. No dobrze, koniec pisaniny, czas na zdjęcia:

moja nowa, wspaniała, funkcjonalna i klimatyczna, mam nadzieję, kuchnia (patrząc od prawej):



A to już kuchnia w szczegółach:










Ponieważ mój mąż nie przepada za stylem czystego vintage, poszliśmy na delikatny kompromis: szafki bardziej stylowe, kafelki mniej. Jak się Wam podoba połączenie? Bo nam bardzo, okazało się, że mimo naszych obaw oba style świetnie się uzupełniają i współgrają ze sobą.

Na dzisiaj tyle, bo zmiana czasu źle wpłynęła na mój, i tak już lekko wycieńczony i skołowany organizm, i oczy same mi się zamykają. A jeśli jeszcze raz ziewnę, to odpadnie mi czubek głowy ;)

Jutro opowiem trochę o nas, i (może) pokażę resztę mieszkania.
Dobranoc!

1 komentarz:

  1. Połączenie super, jak dobrze że wszyscy jesteśmy inni, bo z takich połączeń zawsze wynika coś niepowtarzalnego ;) Bardzo mi się podoba. Chciałabym też już wreszcie urządzać SWOJE mieszkanie, jednak wciąż jesteśmy na etapie wynajmowania i pytania czy gwoździa można wbić. A u siebie to już inaczej... Pozdrawiam i miło mi gościć na blogu kolejnej artystycznej chemiczki ;)

    OdpowiedzUsuń